Archiwum 29 lipca 2004


lip 29 2004 "Życie nie jest ani lepsze, ani gorsze od...
Komentarze: 0

Siedział sam na ławce. Była noc, ciemna, spokojna, ubrana w miliony błyszczących, jasnych punkcików. Wiał lekki, delikatny, muskający jego młodą twarz wietrzyk. Włosy jego falowały, wzbijały się w górę, po czym bezwładnie opadały na ramiona, oczy, usta... Usta, które miarowo rozchylały się delikatnie, by wchłonąć niewielką ilość rozkosznie słodkiego i chłodnego powietrza. Siedział zamyślony, był wyraźnie smutny i zrezygnowany, w jego oczach nie było już blasku. Coś przysłoniło jego radość, pogodę ducha. W alejce parkowej pojawiła się dziewczyna. Szła powolnym, ale zdecydowanym krokiem. Szła do niego. Usiadła obok, a on nawet nie drgnął. Nawet nie spojrzał w jej stronę. Jego twarz przybrała ostry, zimny wyraz. A ona jakby chcąc odrzucić to zimno przytuliła się do niego. po jej twarzy spływała łza, łza szczęścia? Miłości? Smutku? Bólu? A może wszystkie te uczucia zbiły się w jedną, nieodróżnialną masę...? Objął ją i wyszeptał cicho, ale bardzo wyraźnie oddzielając jedno słowo od drugiego. 

Boże... 
kocham, ale nie potrafię rozstać się;
biegnę, ale nie potrafię się zatrzymać;
mówię, ale nie potrafię zamilknąć;
patrzę, ale nie potrafię dojrzeć;
biorę, ale nie potrafię dawać;
poznaję, ale nie potrafię zrozumieć;
szukam, ale nie potrafię znaleźć;
wierzę, ale nie potrafię pojąć;
dotykam, ale nie potrafię odczuć;
krzyczę, ale nie potrafię szeptać;
wymagam, ale nie od siebie;
uznaję, ale tylko siebie;
żyję, ale nie potrafię umrzeć...

Spojrzał na nią, na jej wilgotne oczy, policzki, nos. Na dłonie, które zaciskała na jego ramieniu. Na jej włosy. Odwrócił wzrok.

 Byłem...
mały, ale tak wielki;
bezbronny, ale tak waleczny;
głośny, ale tak cichy;
nieznośny, ale tak pokorny;
głupi, ale tak pojętny;
nieświadomy, ale tak rozumny;

Jestem...
silny, ale wciąż za słaby;
mądry, ale wciąż małowiedzący;
pracowity, ale wciąż zbyt leniwy;
wierzący, ale wciąż za mało;
dobry, ale wciąż zły;
uczynny, ale wciąż niedoskonały;
kochający, ale wciąż obojętny;

Przerwał na chwilę, by znów zacząć swoją modlitwę, do Boga, do niej, do świata. 

Będę...
mądrzejszy, ale nie najmądrzejszy;
słabszy, może i najsłabszy;
chętny, ale bez sił;
dobry, ale nie najlepszy;
uczynny, ale niedoskonały;
kochający, ale bardziej obojętny;
wierzący... ale czy wystarczająco;

Dotknęła jego policzka. Schowała mokrą od łez twarz w jego ramionach. A on mówił dalej. 

Niezależnie kim byłem, jestem i będę nigdy nie osiągnę doskonałości. Pozostanie coś czego nie będę w stanie przewidzieć, może i nie dostanę ku temu okazji... Za to, że marnotrawię swe życie - Wybacz!

Vanitas vanitatum et omnia vanitas...

- Kocham cię - wyszeptała. - Nie zmarnujmy tego....

...Amen. - dokończył.

 

 

Ragnar & Morphia

PS: Przybiła mnie ta Modlitwa... Broniłam się od zepsucia klimatu, który panował bez mojego udziału, ale uparty z Ciebie człowiek Ragnarze... Próbowałam trochę nadziei 'wrzucić'... z jakim skutkiem? Nie mi to oceniać. 

PS2: Dziękuję.

 

 

 

zvirek : :
lip 29 2004 oczy szeroko zamkniete...
Komentarze: 0

czuly dotyk...
cieple slowa...
delikatne pocalunki...
na plecach rece
nie swoje rece
obce, ale takie delikatne, a zarazem mocne
szybkie rozwiniecie akcji
rozpinajac guziki bluzki scalowywal caly wstyd z mych powiek
pozniej juz tylko czulam jego oddech
krotki
tkniety namietnoscia
powietrze az bylo lepkie od ognia naszych cial
rozbieral mnie powoli
calujac kazde miejsce pozbawione okrycia
ale gdy tak mnie piescil czulam, ze nie powinnismy
byl kilka lat starszy
moze to byla namietnosc
moze potrzeba bliskosci
ale jednak nie dalam sie do konca
nie pozwolilam mu zadjac z siebie nic wiecej
zostaly tylko spodnie
nie pozwolilam
to chyba nie ten czas i miejsce
cicho spokojnie
muzyczka w tle
butelka dobrego wina
ale oprocz namietnosci i pociagania
nie bylo nic wiecej
zadnego uczucia
moze to i dobrze
ale i tak czuje sie glupio
wiecej sie nie spotkamy
zegnaj

dlaczego?

zgadnijcie czy to byla tylko fikcja?

Ostatnio czesto powracam do cieplych chwil. Kazdy pocalunek, kazdy gest i przytulenie pomagalo mi wtedy przetrwac, ale do konca sama nie wiem czy teraz mi tego brak, czy nie? Moze i nie, ale tak bardzo chcialabym sie do kogos przytulic, pocalowac. Moze moj krolewicz mnie w koncu znajdzie. Zobaczymy....

 


 

zvirek : :
lip 29 2004 To juz jest koniec i mozemy iść...
Komentarze: 0

24.06.2004 r. skończył się następny etap mojego życia. Skończylam gimnazjum i ide do liceum. Przez te krotkie trzy lata mialam podjac decyzje o mojej dalszej przyszlosci. Do konca nie jestem pewna jak chce spedzic reszte zycia, ale wiem jedno chcialabym, aby laczylo ono to co kocham z praca. Od wrzesnia bede uczyla sie grac na flecie. Lacze z tym swoje dalsze plany. Chcialabym dostac sie do szkoly II stopnia we Wroclawiu na wokal albo instrument (flet lub pianino). Pozniej studia muzyczne, jakies studia podyplomowe i kursy itp., a juz po tym wszystkim wrocilabym do Świnoujscie lub zostalabym tam gdzie w przyszlosci zamieszkam i zalozylabym chor lub jakis zespol podobny. Na razie to wszystko marzenia, ale mysle, ze jak wezme sie porzadnie za nauke :D to moze cos z tego wyjdzie. Jesli to sie nie spelni bede zdawac na prawo lub resocjalizacje. Ciagnie mnie do Wroclawia, ale moze to sie jeszcze zmieni mam w koncu te trzy lata. Wiem jak wazne sa te ostatnie trzy lata liceum i dlatego ludzikom, ktorzy musza w tym roku podejmowac taki wybor serdeczne pozdro. Kierujcie sie glosem serducha. :* Szczegolne pozdro dla 666, dziewczynyktosia, Pati, Naci i Kamie F. i Ani F.{matura) , Frodzia (no dobra ty masz jeszcze rok ;] ), Gosi, SeliceOnceMori ( nie wiem czy dobrze napisane :P ), Madzi J. i dla calej reszty ferajny ( szczegolnie dla naszej 6 ;] ).

zvirek : :