Najnowsze wpisy, strona 5


mar 29 2004 I co dalej?
Komentarze: 0

Pamiętam, gdy bardzo mały byłem,
Tam były drzwi i schody na strych,
O pokonaniu, których marzyłem
O przezwyciężeniu lęków swych.

Teraz, gdy jestem w połowie drogi,
Gdy sen o wolności w sercu tkwi,
Za mną są chwile zwątpienia, trwogi
Nie wiem czy chcę otworzyć te drzwi...


<<< Chmielewski Bartosz>>>


Ostatnio coraz czesciej zvir mysli nad pewnymi sprawami zwiazanymi z jego przyszloscia. W tym roku zvir idzie do I liceum i musi wybrac jakis profil. Jak na razie trzymam sie mocno humanistyki, ale jeszcze na poczatku roku myslalam o mat. - inf.. Teraz przeraza mnie material z historii i polskigo jaki mi sie w liceum zdarzy przerabiac. Dziwie sie komos kto wymyslil gimnazjium i tylko trzy lata liceum. Przez tak krotki czas wiekszosc jeszcze nie wie co chcialaby robic w zyciu, jaki wybrac kierunek studiow i co chce sie robic po ich ukonczeniu. Ja albo zostane prawnikiem, albo cos zwiazanego z psychologia, chcialam isc na resocjalizacje, ale wszyscy mi odradzaja. Tak w ogole to chcialam sie poswiecyc pracy z dziecmi szczegolnie chorymi i niepelnosprawnymi, ale nie wiem czy dzieci mnie pollubia :/, bo z tym jest roznie. Zaczelam juz myslec o wstapieniu do pck alebo jakiegos innego wolontariatu. Na pewno gdzies sie przydam, ale nie wiem czy moi rodzice sie zgodza, bo na razie musze poprawic gegre :[. Coraz czesciej zastanawiam sie nad sensem i celem zycia. Nie mam jasno okreslonego celu, byc moze celem jest pomaganie innym a sens? Chyba radosc z tego, ze zobacze postepy, ktore pomoge zrobic dzieciom chorym, ale to wszystko to takie piekne slowa. Jest tylko jedno pytanie: czy bede w stanie pomoc i czy wytrwam w tym, az do konca? Tego nie wiem i chyba predko sie nie dowiem.

zvirek : :
mar 26 2004 Smak zycia...
Komentarze: 1

Często smak życia odbiera apetyt. <<<Aldous Huxley>>>

Jak smakuje zycie? Albo inaczej: jak ma smakowac zycie? Dzis mielismy wyjscie do MDK na przedstawienie pod takim tytulem: smak zycia. Prowadzilo ja dwoch mlodych mezczyzn mieli po ok. 22-26 lat. Przedstawili nam scenki o dwoch postawach zyciowych. Jedna postawawa przedstawiala czlowieka, ktory wszystko w zyciu ma poukladane. Ma dobra rodzine, satysfakcjonujaca prace i wszystko w jego zyciu jest schematyczne. Codziennie wstaje do pracy, spedza czas z rodzina, sumiennie pracuje. Mimo, iz jest rozsadny nikt nie ma do niego szacunku, nie odnosi sukcesow zawodowych i nie zbija kokosow na glupocie innych. Drugi byl luzacki, mial wielu przyjaciol, w pracy same sukcesy i wszyscy go szanowali. Cena za takie zycie bylo tylko to, iz nie mial rodziny, a wlasciwie mial zone, lecz jak tu mowic o rodzinie kiedy jego nigdy nie bylo w domu. Wieczorami gdzies sie bawil, a to na jakiejs imprezie, a to w jakims barze. Ciagle krecily sie kolo niego jakies laski, a ten pierwszy zawsze byl w jego cieniu. Jak tu porownywac czlowieka skromnego do kogos kto nie ma ani jednej zasady zyciowej. Cale przedstawienie krecilo sie na taki temat. Na samym koncu ci wlasnie mezczyzni zapytali wszystkich zebranych, ktora postawe oni by wybrali; ktora z postaci wybralibysmy na znajomego, a ktora na przyjaciela? Zvir bardzo gleboko sie nad tym zastanowil i doszedl do penych wnioskow: nie warto zyc schematycznie. W zyciu nie jest wazne to aby sie ciagle bawic, dla zvira wazna jest takze rozmowa. A czy z takim kompletnym kuzakiem, ktory na wszystko zlewa mozna powaznie rozmawiac. No chyba nie? Nie wiem dlaczego ja to pisze, chyba chce cos zaapelowac. Nie zyjcie wedlug schematu. Nie myslcie co pomysla o was znajomi, wazne jest to co czujecie wy i jak wy sami sie zachowujecie. Wiem, ze Ameryki nie odkrylam, ale nie wszyscy sie zastanawiaja co robia i czy przypadkiem swoim zachowaniem kogos nie krzywdza. Wiec powtarzam jesli cos robicie to najpierw sie zastanowcie czy nie skrzywdzicie siebie i innych. papa :*

zvirek : :
mar 24 2004 Samotność na pustkowiu od tej w tłumie...
Komentarze: 1

W pewnym sensie każdy człowiek skazany jest na samotność, przynajmniej do jakiegoś stopnia. Mogę być otoczony tłumem przyjaciół, a jednak są we mnie sprawy, których nie rozumie absolutnie nikt. Nikt nie potrafi dotrzeć do rdzenia duszy drugiego człowieka. I każdy człowiek posiada w swej duszy pewne zakątki, pewne rezerwaty, których nie przekroczy nawet najbliższy przyjaciel. Po prostu nie rozumie wszystkich moich spraw, a i ja nie umiem wszystkich spraw wypowiedzieć i wyjaśnić. <<<Tadeusz Olszański>>>

Czy mieliscie kiedys cos takiego, ze choc byliscie gdzies z kims to jednak czuliscie, ze jestescie zupelnie sami. Na tym wielkim swiecie macie mnostwo znajomych, ale czy ktorykolwiek z nich placze, gdy wy placzecie? Coraz czesciej ogarnia mnie uczucie osamotnienia. Wiem, ze zaraz ktos to skomentuje: nieprawda masz mnie itp., ale czy ktos kto tak pomyslal ufa mi na tyle, zeby skoczyc za mna w przyslowiowy ogien. [Moze to ja za duzo wymagam? :(] Niektorzy z was maja przyjaciol, takich prawdziwych, ale czy kiedykolwiek ktos zastanawial sie co bedzie gdy wasza przyjazn wygasnie, gdy on odwroci sie do was plecami? Zastanowcie sie nad tym, zanim kiedykolwiek powiecie komus cos przykrego. Ostatnio uslyszalam w swoim kirunku, ze moja najblizsza przyjaciolka, z ktora zerwalam przyjazn {moj cholerny blad} nie chce mnie znac. Wiem, ze to ja zrobilam zle, chcialam tylko zostac przy znajomosci. Czy to tragedia? Kazdy czlowiek potrzebuje czasami rozmowy, spedzenia z przyjacielem troche czasu, ale jezeli ten przyjaciel tego nie robi to co? Mam sie dalej bic z mysla, ze moze ja uraze? Przeziez to lekka przesada, a w dodatku, ze nie chcialam nikogo urazic. Jezeli macie przyjaciol to dbajcie o nich i czasami pomyslcie czy im czegos nie trzeba. Wiem, ze ta notka moze byc dziwna, ale choc minelo juz pare dni od tamtych slow dalej nie moge zrozumiec dlaczego? Co ja takiego zrobilam? Czy ja naprawde za duzo wymagam, a moze nie potrafie byc przyjacielem? Juz sama nie wiem. Zostawiam to dla was.

 

+ Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście. Buryła Wacław


+ A gdy serce twe przytłoczy Myśl, że żyć nie warto, Z łez ocieraj cudze oczy, Chociaż twoich nie otarto. Maria Konopnicka (1842-1910)


+ Przyjaźń to najpiękniejsza rzecz, jaką człowiek może zaproponować drugiemu człowiekowi. Bezinteresownie. Pino Pellegrino


napisal gravel (zvir) XXIII....III....IIOOIV r. (23.03.2004 r.) o 23 cos

zvirek : :
mar 24 2004 Kobiecie miły jest taki dotyk, który jej...
Komentarze: 2

No i zvirek zostal zauroczony ;P. Nie zdradze nic wiecej oprocz tego, ze ta osoba nic o tym nie wie. Znamy sie stosunkowo krotko, ale zvir zawsze mial sklonnosci do robienia rzeczy dziwnych tj. lubienie kogos, kogo wszyscy nie znosza :D {juz tak mam}. Dalej mam podly humorek {choc nie taki jak wczoraj}, ale jak spojrze tylko w te cudne oczka to odrazu robi sie cieplej. Najsmieszniejsze jest to, ze ten ktos zvirka wcale nie lubi, a wrecz przeciwnie chyba nawet nie znosi :D. Wiem, ze jestem dziwna, ale coz zrobic. Mowia, ze milosc poprawia nastroj, mi wystarczylo tylko spojrzenie :).


+ Do tych pieknych oczu:

"Niech CięBóg błogosławi. Chcę całować i pieścić każde tak bardzo ukochane miejsce i zaglądać w głębię Twoich słodkich oczu, które dawno temu całkowicie podbiły moje serce. Miłość rośnie wraz z upływem czasu. <<<Caryca Aleksandra do cara Rosji Mikołaja II>>>


pisal gravel (zvir) dzis

zvirek : :
mar 23 2004 Gdy skończę...
Komentarze: 3

 

Jutro w nocy umrze
ostatnia gwiazda na niebie
położę dla niej różę
i pójdę daleko ze siebie

 


To moja pirwsza powazna notka, wiec zabiore was w podroz do swiata zvirka. Chcialabym abyscie na poczatek troche zaznajomili sie z moim swiatem, wiec opowiem wam cos o moim zyciu (jesli sie ktos w polowie nie znudzi)....


.... pewnego pieknego dnia (dokladnie 16 pazdziernika 1988 r.) na tym ogromnym swiecie pojawil sie malenki czlowieczek [ ja ;) ]. Czlowieczek ten rosl sobie i rosl, az dozyl dnia, w ktorym przyszlo mu pojsc do szkoly. Wczesniej chodzil juz do zerowki, ale to nie mialo wiekszego znaczenia w jego zyciu. Czlowieczek poszedl do  podstawowki i  pojawilo sie w jego zyciu wiele nowych osobek, ktore czlowieczek pokochal. Pierwsze lata szkoly zvirek wspomina bardzo cieplutko. A szczegolnie tych kilka osobek, z ktorymi sie zvir kolegowal. W II klasie zvir wstapil do szkoly muzycznej na lekcje fortepianu. Bywalo sie to tu, to tam. Potem zvirek poszedl kroczek dalej i niestety musial sie pozegnac z ukochana wychowawczynia ;( . W IV klasie zvir byl dalej ze swoja klasa, ale przerazajace bylo na poczatku to, ze kazda lekcja miala byc z innym nauczycielem. Z czasem jednak zvir sie przyzwyczail i czul sie coraz lepiej. Raz bylo gorzej, raz lepiej, ale to normalne w szkole. Im starszy byl zvirek tym dalej odchodzilo wspomnienie o piatkowym uczniu. Bylo coraz ciezej, ale jakos dal sobie zvir rade. Srednio mu to wyszlo, ale dal. :/. Kolejnym etapem zycia zvira bylo przejscie do gimnazjium i zdawanie dyplomu w szkole muzycznej. Zvir skonczyl szkole muzyczna, chcial nawet pojechac do II stopnia w szczecinie, ale zabraklo mu jednego punktu na egzaminach wstepnych. :( Na poczatku pierwszej klasy gimnazjium zvir palal entuzjazmem. ale z czasem to uczucie sie oddalalo. Klasa, ktora wydawala sie swietna, zgrana i w ogole okazala sie komletna porazka. Zvir mial kilkoro znajomych, ale to nie bylo to. Po poltora roku chodzenia do tej klasy rodzice zvirka postanowili przeniesc go do innej szkoly. No i zvirek zmienil szkole. Na poczatku bylo dziwnie, ale juz po pierwszym tygodniu zvirek poczul, ze trafil na swoich.  Zawiazalo sie wiele fajnych znajomosci i zvir czul sie super. Po kilku dniach chodzenia do "nowej" szkoly, zvira przyuwazyl ktos, kto mieszkal na tym samym osiedlu. Odtad zvir chodzil do szkoly z nowa kolezanka (nie chce uzywac nazwisk). Znajomosc sie rozwijala i zvir spotykal sie z nia tez po lekcjach. Po niedlugim czasie wiedzialysmy o sobie duzo i bylysmy niezlymi psiapsiolami. W miedzyczasie zvir zaczal chodzic na chor razem z kolezanka i dostal wymarzonego piesia od rodzicow. W marcu zeszlego roku chor wyjechal na konkurs do bydgoszczy no i zvir z kolezanka byl w jednym pokoju. Na wycieczce bylo super. Zvir poznawal duzo osob z choru i bylo duzo smiechu jak np. zvir poznawal kolegow z karate, ktorzy byli z nami w bursie ;). No, ale niestety przyszedl czas powrotu do domciu. Wszyscy byli uradowani bo chor zgarnal duzo nagrod. Przede wszystkim cieszylysmy sie tym, ze jestesmy najlepszym chorem zenskim w polsce. Po powrocie duzo koncertowalysmy, do tego bylo duzo nauki i zvir mial mniej czasu dla znajomych.  Po roku szkolnym zvirek odnowil stare znajomosci i poswiecil sie w calosci lenistwu. W pierwszym miesiacu wakacji zvir byl na koloni, ktora byla fajna nie wspominajac o tym, ze bylo tam mnostwo siedmiolatkow i tylko osiem nastolatkow z czego sami chlopcy. Zvir spedzil dwa tygodnie z coorcia i reszta starszyzny :) na chlorowaniu gardelek. Przezyl zvirek chwilowe zauroczenie, ktore trwalo az piec dni :>. Wspomniane zauroczenie bylo fatalne dla zvira bo nieodwzajemnione, ale coorcia wracala z chlopakiem (zabije mnie za to ;] ). Kilka dni po koloni zvir pojechal na pieciodniowe warsztaty z chorem i wspomniana wyzej kolezanka. Zvir poznal wspaniale dwie osobki, z ktorymi spedzal mnostwo czasu. Jedna osobke (mrowke Z) poznal bardzo dobrze, duzo z nia rozmawial i dowiedzial sie co nieco o jej zyciu. Druga mniej (sephirotke), ale zvir dowiedzial sie, ze pod twarda skorupa towarzyszki sephirotki kryje sie ciut wrazliwej osobki [John Barry - Indecent Proposal] . W drugim dniu warsztatow mrowka Z zachorowala (do tej pory nikt nie wie na co [?] ) i zvir cala noc przy niej czuwal i wspieral ja. Nastepnego dnia mrowa pojechala do domciu, gdzie poszla do lekarza i ten nic nie stwierdzil ( polska opieka zdrowotna! :) ), wiec mrowka Z wrocila do nas do niemiec. W dzien jej powrotu byl pierwszy koncert i zvir tak sie swietnie bawile, ze wypil dziewiec piwek. A i jeszcze rano po powrocie mrowki poszlysmy sobie na piwko bo jej tak zalecil lekarz. :)))). Zvir byl wiec wieczorem w stanie lekko podchmielonym (a to wszystko przez tych niemcow :) ) i kiedy wracalysmy do osrodka zvir niewiele myslac wydal sie ze mrowa ma jeszcze dwa piwa. Oczywiscie zarekwirowala je nam profesorka (tez lekko wstawiona :D ) no i mrowka Z sie troche wkurzyla. Kiedy wrocilysmy do osrodka mrowka powiedziala zvirovi kilka niemilych slow. Nie zdajac sobie sprawy z konsekwencji zvir rozpedzil sie i skoczyl z trzech schodow tak fatalnie, ze skrecil sobie lewa kostke (i chodzil tak przez dwa dni obolaly). Ostatni dzien zvir spedzil z mrowa w osrodku bo ja cos ugryzlo i spuchla jej cala reka, no a zvir mial skrecona kostke :). Bylo spoko. Wieczorem zagralysmy koncercik i wracalysmy do domu, bo naszym psorom konczyla sie visa (ukradli im w polsce paszporty i musieli wyrobic, ale dali im tylko na piec dni). Wkraczajac na granice zvir ledwo co sie wygramolil z tego autokaru ze skrecona kostka. Na tym obozie zvir stracil kolezanke przez co bardzo cierpial. Pozniej reszte wakaji zvir leczyl kuku i siedzial w domu. Tydzien przed pojsciem do szkoly zvir ponownie skrecil kostke i tym razem nie obeszlo sie bez gipsu :(. Zvirek pochodzil w nim cale dwa dni, a potem gips sie rozwalil :D . Ale i tak mialam miesieczne zwolnienie na w-f, ktorego nie cierpie.  :D. Zvir na poczatku wrzesnia dowiedzial sie, ze kolazanka, z ktora chodzil do szkoly sie na niego obrazila. Obrazila sie za to, ze zvir kolegowal sie z mrowa i sephirotka. Kilka miesiecy zvir zalowal, ale w koncu uznal, ze moze i dobrze. Nikt nie bedzie zvirowi mowil z kim ma sie kolegowac, a z kim nie.  Przeszly urodzinki zvira, mikolajki, swieta i nadeszly walentynki. Z racji tego, ze zvir nie ma partnera walentynki nie wzbudzaly w zvirze zadnego entuzjazmu. W jakiejs gazetce zvir przeczytal, ze w te walentynki zvir pozna kogos cudownego co zupelnie go rozsmieszylo. Zvirek nie przejal sie tym za bardzo, ale niecierpliwie czekal na spelnienie sie wrozby. :) Nadeszly walentynki i nic. Zvir mial wtedy ferie, ale gdy w poniedzialek zaczela sie szkola zvir doczekal sie spelnienia wrozby i dostal piekna walentynke z cudownym wierszykiem. :D Zvir kminil i kminil, ale i tak sie nie kapnal kto to taki. Zvir ma kolezanke, ktora wie kto wpadl na taki pomysl, ale ona nie chce mu powiedziec. ;( Zvir przestal o tym myslec i nadszedl marzec urodziny mrowki Z, potem urodziny mamy, pozniej imieniny babci a jeszcze pozniej urodziny sephirotki :* . Wszystko odbylo sie bez stresu z ogolnym zadowoleniem. Zvir przezyl kilka nieciekawych dni, mial dola i zerwal przyjazn z mrowka Z. Mrowka sie wkurzyla napisala notke na blogu, ktora zvir niestety skomentowal i wyszla awantura. W rezultacie mrowa powiedziala, ze nie chce zvira znac. Zvir dostal bardzo po psychice i teraz leczy zranione serduszko. Wiem, ze to ja zerwalam przyjazn, ale przyjazn mogla zamienic sie z powrotem na znajomosc. Przykro jest zvirowi z obrotu sytuacji, ale juz nie ma odwrotu. Zvirek bardzo by chcial sie kolegowac z Mrowka Z, ale to chyba nierealne. { do wiadomosci mrowki: ja nie chcialam zrywac znajomosci, tylko potrzebuje od czasu do czasu rozmowy z przyjacielem, ale ty nigdy nie mialas czasu}. Moze to wszystko da sie odkrecic, ale zvir boi sie kolejnego zranienia, bo i tak serducho bedzie jeszcze dlugo bolec. W rezultacie okazalo sie, ze przez znajomosc z mrowka Z zvir stracil jedno przyjaciolke, a teraz sama mrowka sie ode mnie odwraca. W poniedzialek w szkole zvir spedzil kilka godzin nad tworzeniem bloga i nawet mu sie to udalo :). Po szkole zvir wzial piesia i poszedl z dzieczyna ktosia na spacerek. Zawedrowalysmy kawalek drogi nad kanal. Porozmawialysmy sobie troszke. Dziewczyna ktosia polepszyla troche zvirkovi humorek za co jestem wdzieczna. Wracajac rozdzielilysmy sie i ona poszla z 666 ( Aneczka ;) ) do miasta. Zvir z piesiem potuptal do domci. Na tym jest koniec tej historyjki. To cala prawda o zyciu zvirka. Pominelam kilka faktow zeby was nie zanudzic :).

Musze jeszcze podziekowac wszystkim waznym osobka w zyciu zvira dzieki którym zvirek jest tym kim jest [wrazliwa troszke osobka i latwowierna, ale co tam :) ]:

+ dziewczynie ktosia - za rozmowe, wysluchanie i poprawienie humoru
+ 666 - za poniedzialek spedzony w sali komputerowej
+ Mrowce Z - za te szesc pieknych miesiecy i za cala mase roznych rzeczy
+ towarzyszce sephirotce - za to co mowila mi ciagle przez te szesc miesiecy { a ja nie sluchalam :( i to byl moj blad}
+ pati - o ktorej nie wspomnialam  (chodzi ze mna, dziewczyna ktosia i 666 do klasy), ale bardzo dziekuje za wszystkie rozmowki
+ coorci - za kolonie, za te poltora roku ;), za pizze i za to ze jestes
+ gosi - za wpis i za to, ze czasem nie zdaje sobie sprawy jak bardzo mi pomaga slowami "bedzie dobrze" { wiem, ze dawno sie nie widzialysmy, ale jak znajde chwilke czasu to zadzwonie}
+ madzi j. - za te wszystkie chwile kiedy spadala z krzesla :D :D :D zawsze kiedy w klasie robilo sie cicho
+ mojej obecnej klasie - za to ze mnie przyjeli do siebie i traktuja jak swojego przynajmniej niektorzy
 + kolezance, z ktora sie jakis czas przyjaznilam - za rowerki :), lody :D i kilka innych rzeczy
+ walentynce mojej - za walentynke { powiesz mi wreszcie kim jestes? }

i calej reszcie, ktorej nie wymienilam za wszystko co zrobili dla zvirka.

 

napisal gravel (zvir) XXII....III....IIOOIV r. (22.03.2004 r.)

 

zvirek : :